W celu uczynienia strony internetowej bardziej użyteczną i funkcjonalną, używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookies. Korzystanie z serwisu jest równoznaczne
ze zgodą użytkownika na ich stosowanie. Dowiedz się więcej lub zmień ustawienia plików cookies.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

18.04.2015 - Za Klub, za GKS, pójdziemy, aż po życia kres... Czy wszyscy?

 

 

 

   Tylko pogratulować podejścia do sportowego zacięcia dzieci -

   zapraszamy do zapoznania się z tekstem dotyczącym tego, jak traktuje

   się w Tychach dzieciaki, które chcą być w przyszłości sportowcami...

 

 

 

 

Dzisiaj jest dzień, w którym Mistrz Polski w hokeju na lodzie, czyli drużyna GKS Tychy, spotykała się w kilku miejscach naszego miasta ze swoimi Sympatykami. Było zimno, wietrznie, ale atmosfera stworzona przez Kibiców i Zawodników GKS-u Tychy jak zwykle gorąca. Malkontenci twierdzili, że lepiej było zgrupować wszystkich pozostałych w Tychach Zawodników GKS-u na otwartej platformie samochodowej i przejechać przez miasto, aż na Plac Baczyńskiego i tam zakończyć świętowanie Tytułu Mistrza Polski, odpowiednią fetą.

Nie mnie decydować, która forma jest lepsza, właściwa, bardziej honorująca mistrzowski tytuł.

Ale to, co ujrzałem dzisiejszego późnego popołudnia, wychodząc na balkon mojego mieszkania, przerosło moją wyobraźnię!

Mieszkam sobie na ulicy Elizy Orzeszkowej, mając widok z mojego balkonu na Przedszkole nr 5 (nawiasem mówiąc, baaaardzo hokejowe, rodzice i sympatycy minihokeja i „młodszych wiekowo”, wiedzą, co mówię) i drugi szereg bloków na ulicy.

Oddziela go ode mnie wewnętrzna alejka, po której nie powinny jeździć samochody.

Jako, że wszyscy z nas wiedzą, że łamanie przepisów ruchu drogowego, to nie „największy grzech śmiertelny”, to zdarza mi się nader często widywać, przejeżdżające tą alejką, samochody.

Zastanawia Was, pewnie fakt, co mają samochody do tytułu odnoszącego się do GKS-u Tychy?

Otóż, muszę Was poinformować, że tuż pod moimi balkonem, na owej alejce, praktycznie dziennie, włączając w to dni wolne od pracy, w różnych godzinach, garstka kilku dzieciaków „ciupie” w hokeja!

Jak jest śnieg, to ślizgają się na butach, jak go nie ma, to biegają na tych butach, a ciut starsi wtedy, na rolkach jeżdżąc, czynią niesamowity rwetes, bo rywalizują ze sobą, próbują, udając, seniorów, pokonać Unię lub Sanok, wcielając się w postaci swoich idoli z tyskiej drużyny GKS-u.

Niezliczone ilości razy słyszałem o Adamie Bagińskim, Radku Galancie, Kubie Witeckim, Kacprze Guziku i jeszcze wielu, pozostałych graczach, naszej Złotej Drużyny, w których wcielali się ci kilkuletni chłopcy!

Grają zaciekle, krzycząc głośno, równie głośno przekomarzając się, który z tyskich graczy jest najlepszy. Jadącym samochodom, acz niesłusznie, ustępują, grzecznie, szybko ściągając bramki na trawnik i z równym zapałem wracają do dalszej gry.

Śpiki wiszące w mróz, faule kolegów, przemarznięte uszy i dłonie, nie zrażają tych chłopców.

To, po co Was zanudzam, tą pisaniną?

Otóż, w ubiegłym roku ( gdyż ten „proceder” grania i dziecięcej zabawy) trwa chyba już, ze trzeci rok, dowiedziałem się od sąsiadów, że „zbiera się podpisy ”, aby usankcjonować zakaz „dziecięcych wrzasków”, które przeszkadzają, co niektórym lokatorom (mówi się o jednej lokatorce).

Oczywiście do mnie nikt, z inicjatorów tego pomysłu nie dotarł ( wyjeżdżam o siódmej rano do pracy, wracam nierzadko o dziewiętnastej, więc mieliśmy nie po drodze), a szkoda!

I tutaj zbliżamy się do sedna sprawy. Otóż na trawniku, bezpośrednio przed klatką schodową, gdzie mieszkają, „główni winowajcy” i vis a vis, mojego balkonu, pojawiła się dzisiaj tabliczka, koloru czerwonego, na regularnym podobnym do znaków drogowych, metalowym słupku.

Napis na tablicy głosi: „ ZAKAZ GRY W HOKEJA I PIŁKĘ NOŻNĄ”. Co ciekawe, napisów, skierowany jest w stronę naszych balkonów, czyli chłopcy grający na owej alejce, nie mogą go przeczytać, ani się do niego zastosować!

Myślałem, że nie będzie mi dane już w życiu doświadczyć większej głupoty!

Ale jednak, życie jest bogatsze niż moja wyobraźnia!

Zatem, mam pytanie do:

Prezydenta Miasta,

Szefa Straży Miejskiej,

Prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Oskard,

kto na postawienie „czegoś takiego” wydał zgodę?

A może to jest nielegalna „inicjatywa” kogoś, komu przeszkadzają te dzieciaki?

Jest jakiś paragraf na takie cudo pozwalający? Bo może tego nie wiem?

Jeżeli nie ma, to oczekuję, że ta pożałowania godna „inicjatywa społeczna” zniknie, a jej autor poniesie stosowną karę!

Wiceprezes Stowarzyszenia Tyskie Lwy

Krzysztof Królik.